"Pozycjonowanie" Jezusa
Jakiś dominikanin zachwalał niedawno przy obiedzie bp Roberta Barrona, że taki nowoczesny, że napisał dużo książek, że to taki „nasz Szóstak”, ale w Ameryce. Nauczony już doświadczeniem ograniczonego zaufania, postukałem, popukałem tu i ówdzie w tę akerykańcką kolumnę, i jak zwykle wylazło… Okazało się, że owszem ma 100 tys. subskybentów na youtube, że ładnie się prezentuje, ładnie mówi, gorzej z treścią. Otóż, amerykański biskup Robert Barron powiedział, że nie zamierza wywierać presji, by odwrócić legalizację homo-małżeństw w Stanach Zjednoczonych. Pomocniczy biskup Los Angeles stwierdził, że byłoby to nieroztropne. Zamiast wszczynać krucjaty, należy jego zdaniem pogodzić się z istniejącym prawem. Liberalna postawa biskupa spotkała się z krytyką katolickich komentatorów. Kontrowersyjne opinie biskup Robert Barron wyraził w wywiadzie z Dave’m Rubinem – mężczyzną żyjącym w homoseksualnym „małżeństwie”. Prowadzący show prezenter zapytał duchownego o jego stosunek do decyzji Sądu Najwyższego z 2015 roku. Chodzi o wyrok legalizujący małżeństwa homoseksualistów w całych Stanach Zjednoczonych. Hierarcha przyznał, że nie wyraża zadowolenia z decyzji sędziów. Jednocześnie zasugerował, że należy pogodzić się z obecnym stanem rzeczy. Postawa przeciwna mogłaby bowiem tylko pogorszyć sytuację. Na uzasadnienie tej tezy powołał się na…autorytet świętego Tomasza. Biedny Tomasz w grobie się przewraca. Franciszek w „Amoris laetitia” też na biednego Tomasza się powołuje, ale o tym innym razem. Odpowiadając na kolejne pytanie prowadzącego, sprecyzował swoje stanowisko. - Nie chciałbym w pełni powiedzieć, że (homo-małżeństwa) są świetne - powiedział hierarcha. - Jednak nie zamierzam dołączać do krucjaty, dążącej do zmiany prawa - dodał. Biskup skrytykował także dominujące jego zdaniem w praktyce duszpasterskiej podejście do homoseksualistów. – Jeśli jedyne, co gej słyszy od Kościoła katolickiego brzmi: jesteś wewnętrznie nieuporządkowany, to stajemy przed poważnym problemem - powiedział. - Tymczasem pierwsza rzecz, słyszana przez osobę-geja, podobnie jak i przez każdą osobę powinna brzmieć: jesteś umiłowanym dzieckiem Boga – dodał. W poście na Facebooku biskup Robert Barron odniósł się do krytyki swojej wypowiedzi. Podkreślił, że nie wspiera małżeństw jednopłciowych. „Zakwestionowałem roztropność (…) aktualnego kontynuowania sprzeciwu wobec homo-małżeństw na drodze legislacyjnej. Wierzę, że biorąc pod uwagę obecny klimat, bardziej wskazany jest opór przez osobiste świadectwo i edukację”, napisał. Biskup Barron przyjął święcenia w 2015 roku. Katechizm Kościoła Katolickiego podkreśla, że akty homoseksualne są „sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane". Skłonności homoseksualne uznaje zaś za obiektywnie nieuporządkowane. Watro podkreślić, że szacunek i miłość do nich nie polega na pobłażliwości. „Grzesznych upominać” to wszak jeden z uczynków miłosierdzia. (Źródło: lifesitenews.com / wordonfire.org)
Z kolei, inny biskup, Astany w Kazachstanie, Athanasius Schneider napisał, że grudniowa decyzja Franciszka o publikacji listu do biskupów Buenos Aires w Acta Apostolicae Sedis określona przez papieża jako akt zwyczajnego Magisterium stanowi pośrednie uznanie rozwodu. Dlatego też jak podkreślił, czuł się zobowiązany do przypomnienia dotychczasowego nauczania Kościoła. – Instrukcje do biskupów Buenos Aires nie wyrażają bezpośrednio herezji – powiedział biskup Schneider w opublikowanym w styczniu wywiadzie z portalem „Rorate Caeli”. – Pozwalają jednak w indywidualnych przypadkach, by tak zwani rozwiedzeni w nowych małżeństwach otrzymywali Komunię, nawet jeśli nie zamierzają powstrzymać się od kontaktów z osobami niebędącymi ich małżonkami. W tym przypadku wspomniane instrukcje pastoralne zaprzeczają w praktyce i niebezpośrednio objawionej przez Boga prawdzie o nierozerwalności małżeństwa – przekonywał pomocniczy biskup Astany. Decyzja papieża oznacza aprobatę liberalnej interpretacji adhortacji „Amoris Laetitia”. A zatem dopuszczenie w niektórych przypadkach rozwiedzionych w nowych związkach do sakramentów. Do tej pory mogli oni w szczególnych przypadkach przystępować do Komunii, jednak pod warunkiem powstrzymania się od kontaktów płciowych. Na początku stycznia 2018 roku trzej kazachscy biskupi, niezgadzający się z decyzją Franciszka, ogłosili wyznanie wiary potwierdzające tradycyjne nauczanie Kościoła. – W świetle pastoralnych norm sprzeciwiających się Bożemu Objawieniu z jego absolutnym zakazem rozwodu, a także sprzeciwiających się nauczaniu i sakramentalnej praktyce nieomylnego zwyczajnego i powszechnego Magisterium Kościoła, zostaliśmy zmuszeni w sumieniu, jako następcy apostołów, do podniesienia głosu i powtórzenia niezmiennej doktryny i praktyki Kościoła dotyczącej nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa – powiedział biskup Schneider w rozmowie z „Rorate Caeli”. Hierarcha ten, wraz z arcybiskupem Astany Tomaszem Petą i Janem Pawłem Lengą, emerytowanym arcybiskupem z Karagandy, w opublikowanym na początku stycznia 2018 roku „Wyznaniu niezmiennych prawd dotyczących sakramentu małżeństwa” podkreślili, że „nie godzi się usprawiedliwiać, zatwierdzać albo sankcjonować czy to wprost, czy też pośrednio rozwodów i stałych pozamałżeńskich relacji seksualnych poprzez dyscyplinę sakramentalną dopuszczania tak zwanych rozwiedzionych żyjących w nowych małżeństwach do Komunii Świętej. Mamy w tym przypadku do czynienia z dyscypliną obcą całej tradycji wiary katolickiej i apostolskiej”. Zdaniem biskupa Schneidera, dokument podpisany przez trzech kazachskich biskupów nie stanowi naruszenia zasady „prima sedes a nemine iudicatur”, zakazującej sądzenia biskupa Rzymu. Wszak biskupi nie postąpili jak sędziowie, lecz jak „koledzy” Franciszka. Tym samym skorzystali jego zdaniem z zasady kolegialności obecnej w dokumentach Soboru Watykańskiego II i podzielanej przez papieża Franciszka. Pomocniczy biskup Astany przypomniał, że biskup Rzymu nie tworzy prawd wiary ani sakramentalnej dyscypliny. Przestrzegł przed duchowością papo-centryczną prowadzącą do kultu osoby papieża. Podkreślił, że to Chrystus powinien znajdować się w centrum katolickiej wiary. Biskup Schneider odniósł się także do sytuacji w Kazachstanie – W naszym społeczeństwie plaga rozwodów jest rozpowszechniona, co stanowi konsekwencję 70 lat komunistycznego materializmu – dodał rozmówca „Rorate Caeli”. – W parafiach również mamy przypadki tak zwanych rozwiedzionych w nowych związkach. Jednak owi „rozwiedzeni w nowych związkach” nie ośmieliliby się prosić o dopuszczenie do Komunii świętej, gdyż świadomość (…) grzechu jest, dzięki Bogu, bardzo głęboko zakorzeniona w duszach, a nawet w społeczeństwie cywilnym – dodał. Biskup Schneider zalecił katolikom, by w trudnych czasach oddali się lekturze dokumentów Magisterium Kościoła. Przywołał encykliki „Pascendi” świętego Piusa X, „Casti connubii” Piusa XI, „Humani Generis” Piusa XII, „Humanae vitae” Pawła VI. Zalecił także lekturę „Wyznania wiary ludu Bożego” Pawła VI, encykliki „Veritatis splendor” Jana Pawła II i jego adhortację apostolską „Familiaris consortio”. Przypomniał, że Kościół znajduje się w rękach Boga i to w Nim należy pokładać nadzieję na rozwiązanie kryzysu.(Źródła: rorate-caeli.blogspot.com / pch24.pl).
Czyżby akceptacja cudzołóstwa? Jan Chciciel umarł na darmo? Dla Żydów konsekwencje cudzołóstwa były katastrofalne, ponieważ cudzołóstwo, morderstwo i bałwochwalstwo było hilul haSzem, czyli zbezczeszczeniem Imienia Bożego. Przez cudzołóstwo człowiek wchodzi w zakres działania złego ducha, ponieważ jest to drwina z Prawa Bożego – powiedział w rozmowie z PCh24.pl o. Augustyn Pelanowski. Nowy Testament jest bardzo jasny, zdecydowany i bez żadnych możliwości interpretacji, nawet takich, do jakich dochodzi w Amoris Laetitia. W Ewangelii św. Mateusza Jezus mówi „kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo” (Mt 19,9). Tutaj nie ma już nic do wymanipulowania, z tego sformułowania nie da się już niczego wyciągnąć. Ostatni redaktor świętego Mateusza dodał w glosie jeszcze słowa „chyba w wypadku nierządu”. Ale to oznacza, że jeśli ktoś żyje „na kocią łapę” mówiąc kolokwialnie, czyli bez związku sakramentalnego myśląc w kategoriach Kościoła , to oczywiście, że może się rozejść. Ale jeśli to jest prawnie zawarty związek małżeński, czyli sakrament, to „nie ma przeproś”. Tu nic się z tym nie da zrobić. I nawet jeśli generał jezuitów, ojciec Arturo Sosa Abascal, będzie mówił, że wtedy nie było dyktafonów, to ośmielam się mu przypomnieć, że w tamtych czasach zapisywanie tego typu tekstów, między innymi tekstu proroctw, było ściśle kontrolowane przez soferów i nie można było niczego dodać czy ująć. Zresztą Apokalipsa mówi nam, że jeśli ktoś dołożyłby słowo do tych proroctw, to Bóg dołoży mu plag (Ap 22, 18-19). Dlatego biorąc pod uwagę bojaźń starożytnych, żeby zmienić coś w tych tekstach, to okazuje się, że jest to sytuacja niemożliwa. Dlatego generał jezuitów jest w ogromnym błędzie. W Ewangelii św. Mateusza, w 19 rozdziale, w 9 wierszu jest „kawa na ławę”: drugi związek jest cudzołóstwem, jeśli pierwszy był zawarty prawnie. (Read more:http://www.pch24.pl/akceptacja-cudzolostwa--jan-chrzciciel-umarl-na-darmo-,56796,i.html#ixzz54fHkuth2).
O w tym całym zamieszaniu w Kościele chodzi? O to, że Jezus jest "pozycjonowany" przez coś poza nim.
Ewangelie organizują się wokół dwóch biegunów: wezwania do nawrócenia ("pokutujcie i wierzcie w dobrą nowinę") oraz wezwania do misji ("idźcie do wszystkich narodów i głoście dobrą nowinę"). Chociaż od początku zawierał wymiar kontemplacyjny, chrześcijaństwo nie jest zasadniczo kontemplacyjną formą życia, jak na przykład buddyzm i platonizm. Kiedy specyfika Jezusa zostaje odczytana przez soczewkę interpretacyjną obcą Duchowi Świętemu, nawrócenie i misja są zagrożone. Nikt nie odda swego życia z powodu poczucia utrzymania ostatecznej troski o klimat, pokój, etc; ale może być skłonny do dania całego siebie temu Chrystusowi, ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu Panu.
Kiedy na początku Ewangelii św. Jana, dwaj uczniowie Jana Chrzciciela zbliżają się do Jezusa, Pan odwraca się do nich i pyta: "Czego szukacie?" Nie reagują tak, jak można się spodziewać, prosząc o mądrość lub kierunek, drogę… Zamiast tego odpowiadają na pytanie z innym pytaniem: "Gdzie mieszkasz?" (Jan 1,38). Termin pobytu ( menein ) jest przepełnione z duchowych podtekstami w czwarta Ewangelia. Wskazuje, gdzie ktoś się korzenia, czerpie swoją duchową moc. Stąd "Ojciec i ja zostanę z wami" i "pozostanę w Ojcu i Ojciec we mnie" (zob. Ew. Jana 14, 18-23). Więc uczniowie pytając, gdzie on przebywa, proszą Jezusa, aby pokazał im na źródło jego życia. Jezus mówi: "Przyjdź i zobacz" (Jan 1, 39). Znajdą to, czego szukają, nie tylko słuchając jego mowy, ale obserwując go z bliska, chodząc z nim, uczestnicząc w jego świecie. Więc ten kto dzisiaj chce zrozumieć Jezusa, nie może zadowolić się ani religijną abstrakcją, ani historyczną archeologią, teologiczną wiedzą; raczej musi zostać z nim. Musi wejść w Jego charakterystyczny sposób bycia, który został udostępniony poprzez gęstą plątaninę biblijnych narracji.