Spojrzenie przenikliwe, docierające do głębi - a nie sztuczki propagandowe, czyli komentarz biblijny
1Sm 3,3b-10.19; l Kor 6,13c-15a.17-20; J 1,35-42
„Pan zawołał ... Samuelu!"; „Odpowiedział im [Jezus]: chodźcie, a zobaczycie" - w tych dwóch zdaniach z Biblii wyrażona jest główna myśl dzisiejszego niedzielnego rozważania. Zdania te są punktem wyjścia historii dwóch powołań.
Bohaterem pierwszej z nich : jest Samuel, prorok i kapłan, twórca dokonanego około roku 1030 przed Chr. przekształcenia Izraela z ludu o strukturze plemiennej w naród rządzony monarchicznie przez króla Saula. Jego powołanie następuje stopniowo, etapami, nie jest burzliwym i oślepiającym wdarciem się Boga, którego doświadczył Szaweł z Tarsu. Powołanie Saula jest powolnym tworzeniem nowej sytuacji, rozpoczętym poprzez pierwsze, nocne wezwanie, które się rozlega się w ciszy świątyni, kiedy młodziutki Samuel pogrążony jest w pogodnym śnie, właściwym dzieciom. Inicjatywa zawsze należy do Boga. Za pomocą delikatnej modyfikacji wielki teolog K. Barth przekształcił znane cogito ergo sum -„myślę, więc jestem" Kartezjusza w odpowiadające Biblii cogitor ergo sum - ktoś myśli o mnie, więc jestem. Bóg myśli o mnie, więc istnieję, żyję i wierzę. Odpowiedź Samuela jest żywa, młodzieńcza, ale jeszcze ślepa i nie przynosi skutku: „pobiegł do Helego mówiąc mu: «Oto jestem: przecież mię wołałeś». Heli odrzekł: «Nie wołałem cię, wróć i połóż się spać»". Dopiero za czwartym razem, po trzech nieudanych próbach, Samuel odkrywa swoje prawdziwe powołanie do tego, by nie być zwykłym sługą kapłana, ale sługą samego Boga, Jego prorokiem. Z ciemności tej nocy wychodzi nowy człowiek z nowym przeznaczeniem. W blasku jutrzenki, Samuel rodzi się w sposób pełny i autentyczny.
Także drugie opowiadanie o powołaniu Andrzeja i Piotra dokonuje się na tle prostoty codziennych zajęć, zwykłych dni, miejsc, które są świadkami powszednich wydarzeń: „Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka. Było to około godziny dziesiątej". Także tu inicjatywa wychodzi od Boga. To Chrystus odwraca się i patrzy na dwóch uczniów Jana Chrzciciela. Warto zauważyć, że gra spojrzeń, szczególnie ważna w Ewangelii Jana, przenika i tutaj opowieść, wyrażając całą serię odniesień. Jan „zobaczył Jezusa", „Jezus odwróciwszy się ujrzał" dwóch idących za Nim i zaprasza ich: „Chodźcie, a zobaczycie". Tam uczniowie „zobaczyli, gdzie mieszka". Na koniec Jezus „wejrzał" na Piotra, powołując go do nowego przeznaczenia. Nie chodzi tu o zwyczajne krzyżowanie się spojrzeń, jest to głęboki dialog, który prowadzi do pełnego odnalezienia powołania. Także w tym wypadku odkrycie własnej misji jest stopniowe, prowadzi drogą, którą idzie się z Jezusem, wymaga poszukiwania i zatrzymania się w skromnym, palestyńskim domu. W tym wypadku użyte zostaje słowo emblepein, które oznacza spojrzenie przenikliwe, docierające do głębi, spojrzenie przenikające warstwę zewnętrzną, wnikające do wnętrza serca i do sumienia. Drugim aktem jest nadanie nowego imienia: „Ty jesteś Szymon ... będziesz się nazywał Kefas". Spotkanie z Bogiem zmienia imię powołanego. W języku biblijnym imię jest równoznaczne z samą osobą i jej egzystencją. Szymon, powołany przez Chrystusa, nie jest już jakimkolwiek członkiem swej rodziny, noszącym imię odziedziczone być może po którymś z przodków. Jest teraz Kefasem-Piotrem, a zatem widzialnym fundamentem Kościoła należącego do uwielbionego Pana.
„Szukanie" ma swoje „znalezienie" („Czego szukacie ... Znaleźliśmy Mesjasza"). Najpierw „szli za Nim", potem „pozostali u Niego". Tego ostatniego pojęcia Jan często używa dla oznaczenia głębokiej wspólnoty z Chrystusem. Od zwykłego rabbi, hebrajskiego tytułu honorowego nauczycieli (dosłownie „mój wielki", czyli „mój panie"), Jezus staje się w oczach tych ludzi „Mesjaszem-Chrystusem". Także w tej scenie jesteśmy świadkami narodzin nowego człowieka, noszącego od teraz nowe imię. Teraz Szymon staje się Kefasem-Piotrem, co jest znakiem przeznaczenia nieoczekiwanego i chwalebnego.
Jest jeszcze jeden element wspólny dwom opowiadaniom. By znaleźć właściwą drogę do Boga, warto mieć pomoc czyjejś braterskiej obecności - przyjaciela, nauczyciela, kierownika duchowego. Dla Samuela jest nim kapłan Heli, który radzi: „Gdyby cię wołał, odpowiedz..." Dla Andrzeja jest nim Jan Chrzciciel, który wskazuje Chrystusa i mówi, że to jest Baranek Boży. Dla Piotra jest nim właśnie Andrzej, brat, który oznajmia z radością: „Znaleźliśmy Mesjasza". Dzięki ręce ojca lub przyjaciela kroki na drodze powołania stają się pewniejsze, prężniejsze. Nikt nie zbawia się sam, wszyscy zbawiają się we wspólnocie z Bogiem i z braćmi, podtrzymywani przez łaskę Boga i ludzkie braterstwo. W dniu dzisiejszym chrześcijanin wzywany jest również do tego, by pukającego do naszych drzwi migranta i uchodźce przyprowadzić do Chrystusa, wskazać go im tak, jak to zrobił Jan Chrzciciel: OTO BARANEK BOŻY!