top of page

Geniusz czy oszust i przestępca – o. Teilhard de Chardin SJ

Podaję najpierw tekst źródłowy artykułu na którym następnie oparłem komentarz.


Rehabilitation won’t do much for Teilhard, but symbolically it matters, John L. Allen Jr., Nov 24, 2017 EDITOR; https://cruxnow.com/news-analysis/2017/11/24/rehabilitation-wont-much-teilhard-symbolically-matters/


By now, Pope Francis has attracted plenty of nicknames in the media and popular conversation, ranging from the “People’s Pope” to “Pope of the Poor,” “Pope of the Peripheries,” and “the Pope of Mercy.” To that growing list, we probably ought to add the admittedly less catchy phrase, “Pope of Rehabilitation.”


Around the horn, there are plenty of cases of people previously considered suspect, problematic or out of favor, whose fortunes are enjoying a strong revival in the Francis era. In terms of groups, think liberation theologians and American nuns; for individuals, consider Cardinals Oscar Rodriguez Maradiaga of Honduras and Walter Kasper of Germany.


If the pontiff takes up a recent suggestion from a plenary assembly of the Pontifical Council for Culture, we’ll be able to add the name of the late French Jesuit scientist, philosopher and theologian Pierre Teilhard de Chardin to the pope’s rehabilitation count.


Last Saturday, a large majority of the assembly of the Council for Culture voted to recommend that Francis revoke a monitum, or official warning, imposed on Teilhard’s work by the Sacred Congregation of the Holy Office, the forerunner to today’s Congregation for the Doctrine of the Faith, in 1962.


That monitum was reaffirmed by the Vatican in 1981, on the 100th anniversary of Teilhard’s birth. “We believe that such an act [of revoking the monitum] would not only rehabilitate the genuine force of the pious Jesuit in his effort to reconcile the scientific vision of the universe with Christian eschatology, but would also represent a formidable stimulus to a Christian anthropological model which, following the indications of the encyclical Laudato Si, naturally situates itself with the marvelous story of the cosmos,” the assembly declared.

Teilhard, who died in 1955 at the age of 73, was a French Jesuit who studied paleontology and participated in the 1920s-era discovery of “Peking Man” in China, a find that seemed to confirm a gradual development in the human species. Teilhard has also been linked to the 1912 discovery of “Piltdown Man” in England, later exposed as a hoax.


On the basis of his scientific work, Teilhard developed an evolutionary theology asserting that all creation is developing towards an “Omega Point,” which he identified with Christ as the Logos, or “Word” of God. In that sense, Teilhard broadened the concept of salvation history to embrace not only individual persons and human culture, but the entire universe. In short order, Teilhard’s thought became the obligatory point of departure for any Catholic treatment of the environment.


To be honest, to the extent that Teilhard’s reputation needed rehabilitation, it already happened a long time ago.

In 1966, just four years after the monitum, Blessed Pope Paul VI delivered a speech in which he said Teilhard was a scientist who “scrutinizing the material, knew how to find the spiritual,” and who had offered “an explanation of the universe capable of revealing the presence of God in it, the traces of an intelligent principle and creator.”


In 1981, Italian Cardinal Agostino Casaroli, then St. Pope John Paul II’s Secretary of State, published an article in L’Osservatore Romano, the Vatican newspaper, marking the 100th anniversary of Teilhard’s birth, in which Casaroli praised the “astonishing resonance of his research, as well as the brilliance of his personality and richness of his thinking.” Casaroli wrote that Teilhard had anticipated John Paul II’s call to “be not afraid,” embracing “culture, civilization and progress.”


Flash forward to 2009, when Pope Benedict XVI publicly praised Teilhard’s notion of the cosmos as a “living host.” At the time, the Vatican spokesman, Jesuit Father Federico Lombardi, said, “By now, no one would dream of saying that [Teilhard] is a heterodox author who shouldn’t be studied.”


As for Francis, he cited Teilhard approvingly in footnote 53 to Laudato Si’, suggesting basic admiration for his legacy.


In all honesty, Teilhard’s problem with officialdom was never really his own work so much as the uses to which it was put.


In a long-ago commentary on the final session of the Second Vatican Council (1962-65), a young Father Joseph Ratzinger, who would later become Pope Benedict, complained that Gaudium et Spes, the “Pastoral Constitution on the Church in the Modern World,” played down the reality of sin because of an overly “French,” and specifically “Teilhardian,” influence.


Ratzinger and many of his colleagues after Vatican II felt that some French theologians, inspired by Teilhard’s vision, were wearing rose-colored glasses, neglecting the doctrine of original sin and the impact of sin on a fallen world.


Later, some of the most envelope-pushing and controversial Catholic theologians of the late 20th century, such as Father Diarmuid O’Murchu, Father Thomas Berry, ex-Dominican priest Matthew Fox, Rosemary Radford Ruether and Brian Swimme, all claimed inspiration from Teilhard, which tended to leave a bad taste in the mouth among more conservative thinkers and the official watchdogs of orthodoxy. None of that, however, really ever diminished the esteem in which Teilhard has been held by many in senior positions in the Church.


In 2007, for instance, Italian Archbishop Celestino Migliore, who was then the Permanent Observer of the Holy See to the U.N. and is now the papal envoy to Russia, told me that whenever he had occasion to go to upstate New York, he would visit Teilhard’s grave in Poughkeepsie and pray over his vision of the “Christification” of the cosmos. (Ironically, the location where Teilhard is buried, which contains a Jesuit cemetery that was part of a Jesuit novitiate, is now owned by the Culinary Institute of America.)


As a result, should Francis take up the recommendation to officially lift the 1962 monitum on Teilhard, it probably won’t mean much in terms of how widely read and studied his writings actually are in Catholic circles.

Nonetheless, it could have important symbolic value. It could make a statement, perhaps, about how the Church, despite its understandable caution about protecting the deposit of faith, eventually does justice to the thinkers who serve it. It could also make a statement of openness to the world of science, and would doubtless be appreciated by scientists who’ve always thought of Teilhard as one of them.


In the end, “rehabilitating” Teilhard would be a very Francis thing to do … and, of course, it would give the pope another chance to do a solid for a fellow Jesuit, all of which means the betting odds are probably pretty good that Francis may just do it.


Komentarz.

Nie wiem, czy papież Franciszek zrehabilituje ukaranego przez Święte Oficjum jezuitę o. Teilharda de Chardin. Jedno jest pewne, bardzo dobrze, że wreszcie wyciągnięto dzisiaj na światło dzienne postać francuskiego jezuity o. Teilharda de Chardin. Postać ta odsłania zasady rządzące zakonem jezuitów, kościołem katolickim i nauką.


18 listopada br. znaczna większość zgromadzenia Papieskiej Rady ds. Kultury zagłosowała za rekomendacją dla papieża Franciszka, aby odwołał monitum z 1962 r. Kongregacji Świętego Oficjum w związku z szerzeniem nauki niezgodnej z doktryną katolicką przez francuskiego jezuitę o. Teilharda de Chardin. Jego marksistowska i panteistyczna myśl ewolucji chrześcijaństwa wywarła ogromny wpływ na Sobór Watykański II i ukształtowała wielu posoborowych „ekumenistów”. To oficjalne monitum, ostrzeżenie Kongregacji zostało potwierdzone przez Watykan jeszcze w 1981 roku, w setną rocznicę urodzin jezuity, choć były głosy przeciwne (jak wyżej).


Dzisiaj, Papieska Rada ds. Kultury stwierdziła, że „wierzymy, że taki akt odwołania upomnienia nie tylko pozwoliłby przywrócić autentyczne próby pogodzenia przez pobożnego jezuitę naukowej wizji wszechświata z chrześcijańską eschatologią, ale stanowiłby również potężny bodziec dla wszystkich teologów i naukowców dobrej woli do współpracy przy tworzeniu chrześcijańskiego modelu antropologicznego, który zgodnie ze wskazówkami encykliki papieża Franciszka Laudato si, w sposób naturalny wpisuje się w cudowną opowieść o wszechświecie”.


Pierre Teilhard de Chardin TJ (1881- 1955), był m.in. paleontologiem i geologiem. Fascynował się darwinizmem. Brał udział w pracach wykopaliskowych w jaskiniach w pobliżu Pekinu, gdzie „odkryto szczątki człowieka pekińskiego”. Miał też udział w „odkryciu” w 1912 roku „człowieka z Piltdown” w Anglii, co miało być koronnym dowodem potwierdzającym ewolucję człowieka od małpy. „Człowiek z Piltdown” okazał się być wielką mistyfikacją, fałszerstwem i oszustwem na prawie pół wieku (sztucznie barwiona żuchwa, spiłowane zęby itp.). Wiosną 1912 r. Charles Dowson, geolog z zamiłowania i prawnik z zawodu, przedłożył kustoszowi Brytyjskiego Muzeum Przyrodniczego, Smithowi Woodwardowi odkryte na żwirowisku w Piltdown szczątki kopalne ludzkiej kości czołowej: ciemieniowej. W rezultacie natychmiast wszczętych dalszych poszukiwań znaleźli Dowson i Woodward dwa inne fragmenty ludzkiej kaloty oraz fragment prawej żuchwy z dwoma zębami trzonowymi o wyraźnie prymitywnych, przypominających małpy człekokształtne cechach morfologicznych. Takimi cechami odznaczał się również luźny dolny kieł, odkryty przez Teilharda de Chardin w sierpniu 1913 r. Ponadto w styczniu 1915 r. natrafił Dowson w innym, od pierwszego znaleziska o 3,5 km. oddalonym miejscu (tzw. Piltdown II) na morfologicznie podobny zestaw, mianowicie na szczątki kopalne ludzkiej kości czołowej i potylicznej oraz małpi ząb trzonowy przypominający trzonowce wcześniej odkrytej żuchwy. Towarzysząca tym odkryciom fauna (szczątki mastodonta, stegodonta, południowego słonia, nosorożca, wielkiego bobra, hipopotama, jelenia, konia) poświadczała wysoki, co najmniej dolno-plejstoiceński, a może nawet plio-plejstoceński wiek istoty z Piltdown. Tak więc Dowson i Woodward mogli z uzasadnieniem twierdzić, że najstarszą dotąd poznaną formą człowieka kopalnego był żyjący na terenie dzisiejszej Anglii osobnik o wielkiej, typowo już ludzkiej mózgoczaszce, lecz jeszcze prymitywnej, gdyż wyraźnie małpiej szczęce. Dwie inne wówczas znane formy kopalnych hominidów, dolno- lub środkowoplejsioceński Pithecanthropus i gomo-plejstoceński Homo neandertalensis, odznaczały się natomiast jeszcze stosunkowo prymitywną, bo w części czołowej spłaszczoną mózgoczaszką, a już progresywnie w kierunku ludzkim rozwiniętą szczęką. Obie te formy przynależały zatem, zdaniem Dowsona i Woodwarda, do już biologicznie zdegenerowanych i bezpotomnie wymarłych grup kopalnych hominidów. Pośrednikiem między małpami kopalnymi środkowego trzeciorzędu i współczesnym człowiekiem mógł być tylko wyposażony w silnie wysklepione czoło, choć posiadający jeszcze prymitywną żuchwę Eoanthropus. Teza o kluczowej pozycji eoantropa w rodowodzie człowieka zyskała zaskakująco dużą, powszechną aprobatę na prawie pół wieku. Przyczynił się do tego Teilharda de Chardin w znaczący sposób, który uczestniczył jako trzeci w tym fałszerstwie i trzymał to w tajemnicy prawie do swojej śmierci 1955r. Jeden z największych autorytetów antropologicznych ówczesnego okresu, Arthur Keith nie był początkowo skłonny do aprobaty diagnozy Woodwarda z racji brakującego kła eoantropa. I upragniony kieł zostaje — jak na zamówienie — odkryty rok później, w sierpniu 1913 r. przez Teilharda de Chardin, szok! Cała sprawa się wydała, gdy 20 listopada 1953 r. Weiner i Oakley opublikowali zaskakujące wyniki swoich badań w artykule zatytułowanym: „Rozwiązanie kwesti Człowieka z Piltdown” w: ”Bulletin of the British Muzeum Geology”. Następnego dnia sprawa trafiła na pierwsze strony gazet londyńskich jako największe naukowe oszustwo stulecia (londyński Star). „Pierwszy Anglik” został zdemaskowany jako celowe i drobiazgowo opracowany archeologiczne oszustwo. Nigdy nie istniał. Dalsze badania potwierdziły fałszerstwa. Po zakończeniu badań Wejner napisał książkę „Fałszerstwo z Piltdown” (The Piltdown Forgery, 1955). Teilharda de Chardin jako członka ekipy prowadzącej wykopaliska można podejrzewać o współudział oszustwie. Wybitny paleontolog, prof. Louis Leakey (+1972), znany odkrywca skamielin wąwozie Olduvai w Afryce Wschodniej, był przekonany, że Teilhard odegrał istotną rolę jako naukowy ekspert w sprawie fałszerstwa z Piltdown. Oficjalnie oskarżył jezuitę o współudział w oszustwie prof. Stephen Jay Gpoulda, ceniony antropolog z Uniwersytetu Harvarda w artykule „Spisek z Piltdown” w czasopiśmie „Natural History”, 1980 r. Przez następne lata cała owego oszustwa była szeroko udokumentowana, a teoria pochodzenia człowieka od małpy obalona. Brakujące ogniwa ewolucji darwinowskiej próbowano wypełnić naukowymi fałszerstwami, co oczywiście było również procederem przestępczym.


Tak więc, Pierre Teilhard de Chardin próbował połączyć myśl katolicką z teorią ewolucji Darwina, który był zagorzałym ateistą już na 10 lat przed publikacją swojej książki o powstawaniu gatunków. Darwin miał świadomość, że ta publikacja będzie ogromnym ciosem w chrześcijaństwo, w teologię stworzenia świata przez Boga, w Biblię, że to zbiór legend, mitów i baśni…etc, że zachwieje podstawami wiary całego monoteizmu. W swojej książce o powstawaniu człowieka, dobór naturalny wszystko może, zastępuje Boga. Problem z Darwinem zaczął się wtedy, gdy odsunąwszy królowanie Boga i posadziwszy na Jego tron naukę, ludzkość miała dostrzec w jego teorii doboru naturalnego wygodne uzasadnienie dla dominacji jednych nad drugimi. Teoria Darwina posłużyła również do naukowego uzasadnienia eksterminacji mocniejszych narodów i ras nad słabszymi, wyzysku ludów mniej rozwiniętych przez uważającymi się za lepsze, wyżej stojące w rozwoju, jako niezbędnego warunku postępu ludzkości. Wiek XIX i XX mogły wznieść, między innymi, dzięki darwinizmowi eksterminację słabszej części ludzkości, na najwyższe standardy upodlenia, aby wprowadzić gatunek ludzki (elitę) na najwyższe poziomy rozwoju. Zajmując się chorymi, niepełnosprawnymi, etc., przeszkadzamy prawu ewolucji człowieka i świata. Darwin miał świadomość jak zostanie jego teoria ewolucji wykorzystana na polu walki z chrześcijaństwem i judaizmem oraz na polu walki społecznej i politycznej, czyli eliminacja słabych, chorych, zbędnych, niepełnosprawnych…


W koncepcjach Teilharda de Chardin przewija się również herezja pelagianizmu i panteizmu. W eseju pt. „Jaka jest moja wiara” pisał: „Początkowo katolicyzm rozczarował mnie zbyt ciasny­mi wyobrażeniami o świecie i niezrozumieniem roli materii. Teraz widzę, że idąc śladem Bo­ga wcielonego, którego mi on objawia, mogę być zbawiony tylko pod warunkiem zjedno­czenia się ze wszechświatem. W ten sposób znajdują zarazem spełnienie, kierunek i umocnie­nie moje najgłębsze skłonności panteistyczne. Otaczający mnie świat staje się boski”. Bóg Teilharda nie jest osobowy. Jest mocą ko­smiczną, działająca we wnę­trzu materii, a działanie boskie polega na stopniowym jedno­czeniu materii, które trwa miliardy lat, i wyłanianiu z niej coraz wyższych form: galaktyk, planet, ziemi, bakterii, pierwotniaków, roślin, zwie­rząt, a na końcu – ludzi. Ludzie podlegają ewolucji, tworząc społeczeństwa, które w końcu zjednoczą się w jednym punkcie Omega. Będzie wtedy „wspól­na kultura, nauka i religia ca­łej ludzkości”. Jezuita mieszał dzia­łania Boga i aktywność czło­wieka, pomijał istnienie zła w dziejach, itd. Teilhard – panteista – postulował tworzenie nowego chrześcijaństwa - „ultrachrystianizm” - twierdził, że „nie będzie to już chrześcijaństwo ani wschodnie, ani zachodnie, ani rzymskie, lecz uniwersalne – wszechświato­we”.


Według niego, prawda katolicka była tylko jedną z wie­lu przejściowych „prawd”. Przewidywał, że „Kościół zapewne przekształci się w opiekuna świata, będzie zagrzewać do inicjatyw robotniczych i ba­dawczych, będzie wychowywać na obywateli wszechświata”. Widoczna w jego koncepcjach myśl materialistyczna i zarazem marksistowska zakładała głęboką prze­mianę religii katolickiej. Podważał dogmaty Kościoła i mówił, że w miejsce osobowego Boga miałby pojawić się „Duch Świata”. Według Teilharda, grzech nie jest aktem indy­widualnej winy moralnej. Grzech pierworodny to „stan kosmosu, polegający na roz­proszeniu materii, z której dopiero formuje się świat, roz­proszeniu nieprzezwyciężo­nym jeszcze przez postępujące wciąż naprzód procesy unifika­cyjne (…) grzech pierworodny (…) staje się (…) czymś (…) ko­-ekstensywnym do procesów ewolucji zbieżnej”. Łaska to „nad-stworzenie fizycz­ne”, które sprawia, że „wznosimy się na wyższy szczebel ko­smicznej drabiny ewolucyjnej. Innymi słowy, jest ona czynni­kiem ściśle biologicznym”. Francuski jezuita wypaczał dogmaty zgodnie z panteistyczną koncepcją. Przekonywał, że Kościół, by przetrwać – zgodnie z darwinowską walką o byt - stale musi się dostosowywać do nowej rzeczywistości, do świata współczesnego. W filozofii Teilharda wszystko jest zmienne i stale podlega ewolucji poza jego własną wizją. Nie ma niezmienno­ści wiary. Każdy pogląd godny jest uznania z wyjątkiem ortodoksyjnego katolicyzmu.


W 1937 r. papież Pius XI potę­pił komunizm w encyklice Di­vini Redemptoris i nazwał go „zarazą”. W tym czasie, jezuita, o. Teilhard uznał komunizm za „jedną z głównych na­dziei XX w”. Pisał, że „komunizm, w obecnej godzinie, coraz bar­dziej reprezentuje i monopoli­zuje prawdziwy wzrost ludzki. (…) Marzyłbym o chrystianiza­cji Ziemi przez chrzest, jaki przynosi komunizm”. Za wybitne osiągniecia na­ukowe, jezuita otrzymał od władz francuskich krzyż Legii Honorowej. Mimo zdecydowanego zakazu przełożonych, rozpowszechniał swe pisma (Feno­men człowieka i Środowisko Boże).


Duchowny głosił też ekumenizm, który miał doprowadzić do powszechnej jedności ludzi. Pisał: „Powszechna zbież­ność religii w Chrystusie Wszechświata, który w grun­cie rzeczy czyni zadość istocie każdej z nich, to, jak mi się wy­daje, jedyna możliwość nawró­cenia się świata i jedyna po­stać religii przyszłości, jaką można sobie wyobrazić”. Podobnie jak inni zwolenni­cy „nowej teologii” otwarcie występował przeciwko Kościo­łowi i powiadał: „Niektórzy lu­dzie czują się szczęśliwi w wi­dzialnym Kościele; jeżeli cho­dzi o mnie, to myślę, że będę szczęśliwy, gdy umrę, aby się od niego uwolnić – i odnaleźć naszego Pana poza nim”. Pytany przez przyjaciół, dlaczego nie wystąpił z Kościoła, który tak krytykował, odparł: „moja działalność jest sto razy bardziej skuteczna od we­wnątrz niż z zewnątrz” Kościo­ła. W sierpniu 1950 r. papież Pius XII wydał encyklikę Hu­mani generis, w której surowo ocenił nową teologię zakonnika próbującego połączyć koncepcje ewolucji darwinowskiej z religią. Papież pisał: „Kto­kolwiek przypatrzy się uważnie ludziom żyjącym poza owczar­nią Chrystusową, łatwo zda so­bie sprawę z głównych rozdro­ży myśli, na które weszło nie­mało uczonych. Są mianowicie najpierw tacy, którzy system tzw. ewolucji, nawet w dziedzinie przyrodniczych dotąd niezbicie nie udowodniony, nieroztropnie i bez zastrzeżeń sto­sują do wytłumaczenia począt­ku wszechrzeczy, przyjmując monistyczne i pante­istyczne wymysły o świecie całym, nieustannej ewolucji podległym”. W1962 Święte Oficjum wystosowało urzędowe napomnienie, monitum, ostrzegając przed niebezpiecznymi tezami i ideologiami o. Teilharda.: „Upowszechniane są pewne prace (…) ojca Piotra Teilharda de Chardin, które są otaczane niemałą życzliwością (…) w sprawach tak filozoficz­nych, jak też i teologicznych dostatecznie jasno we wspo­mnianych pracach roi się od ta­kich niejasności, jak też ciężkich błędów, które sprzeciwiają się doktrynie katolickiej. Z tego powodu Ojcowie Świętej Kon­gregacji Św. Oficjum zachęcają wszystkich Biskupów, jak też i Przełożonych Instytutów reli­gijnych, Rektorów Seminariów, a także Władze Uniwersytetów, aby dusze, przede wszystkim młodzieży, skutecznie strzegli przed niebezpieczeństwami prac ojca Piotra Teilharda de Chardin i jego zwolenników”.


Wpływ jezuity widać także w soborowej konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współcze­snym Gaudium et spes (zwłaszcza nr 12,23,42; więcej na ten temat w: K. Schatz, Sobory powszechne. Punkty zwrotne w hi­storii Kościoła, przeł. J. Zakrzewski, Kraków 2002, s. 313.) wyda­nej w 1965 r., zgodnie z którą Kościół ma się stać (teilhardowskim) ośrod­kiem jedności międzyludzkiej. (Zob., J. Ratzinger, Les Principes de la Theologie Catholique - Esquisse et Materiaux, Paris: Tequi, 1982, pp. 374-375); John P. Haught, The Emergence of Teilhard de Chardin.


Teologia ewolucyjna Teilharda ma wielu zwolenników dzisiaj. Papież Franciszek nawiązał do niej w encyklice Laudato si. W 2007 roku na przykład arcybiskup Włoch, Celestino Migliore, który był wtedy Stałym Obserwatorem Stolicy Apostolskiej przy ONZ, a teraz jest papieskim wysłannikiem do Rosji, mówił, że ilekroć miał okazję udać się do Nowego Jorku, zawsze odwiedzał grób Teilharda w Poughkeepsie i modlił się o urzeczywistnienie jego wizji.


Takie to mamy kucypały z Teilhardem de Chardin SJ, prawda? Chyba jednak genialny oszust? No nie wiem, co o tym sądzicie?


Źródła: cruxnow, onepeterfive.com, M. Karas, A. Stelmach, B. Hałaczek, W. Sadłoń, D. Radecki, Słynne fałszerstwa, oszustwa i skandale, M. Magnuson, D. von Hildebranda, Teilhard de Chardin: Fałszywy prorok, Oeuvres de Pierre Teilhard de Chardin, t. I-XIII, Paryż 1955–1976 i inne.


French Jesuit Teilhard de Chardin in 1955. (Credit: Stock image.)

Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page