Komentarz na 33 niedzielę zwykłą
Podobnie też [jest] jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden... Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: "Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem". Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana" (Mt 25).
Gospodarz wyjechał i pozostawił swoim sługom szeroki zakres kompetencji i działania. Każdy z nich na własny sposób podejmuje działalność wykorzystując otrzymany kapitał. W twórczym zakresie osobistego zaangażowania każdy działa mocą swojej wyobraźni, mądrości, pasji albo odwrotnie - porzuca działanie, by leniwie poprzestać na zapewnieniu sobie przeżycia i biernego spokoju pilnowania talentu ukrytego w ziemi. Nieobecność gospodarza jest długa, ale nie definitywna.
Niespodziewanie drzwi domu otwierają się i ukazuje się pan przed swoimi sługami, gotowymi do zdania rachunku. To sytuacja końca świata (śmierć).
Przypowieść Jezusa ma tutaj symboliczne rozwiązanie. Przed władcą historii przechodzi cała ludzkość, przynosząc dobra, które pomnożyła, ze swoim pragnieniem zbudowania lepszego świata dzięki darom-talentom otrzymanym od Boga.
Przechodzi przed Chrystusem również ludzkość bierna, obojętna, wroga, egoistycznie skupiona tylko na własnym dzisiaj, której ręce ściskają otrzymany talent nie ubogacając nim świata. Reakcja Boga wobec tych ludzi jest gwałtowna. Nie stali się oni użyteczni w budowaniu królestwa Bożego, są jak sól, która swój smak utraciła i musi być wyrzucona i podeptana przez ludzi (Mt 5,13), są jak "złe drzewo, które wydało złe owoce" (Mt 7,17).
Sąd Boży nieubłaganie odkrywa prawdę i rzeczywiste zaangażowanie. Zdecydowanie i precyzyjnie odcina wszystko to, co bezużyteczne.
W pierwszym momencie, przypowieść ta może nas zakłopotać swoim związkiem z zasadą zysku i komercyjną etyką zysku i produkcji. W rzeczywistości w opowiadaniu są obecne dwa wymiary.
Ważniejszy jest nie ten, który jest bardziej widoczny - wymiar działania, tworzenia - ale wymiar twórczego przyjmowania talentów, darów królestwa Bożego. Talent jest na początku dawany wszystkim: źródłem jest zawsze Boży dar. Na końcu nagroda i kara znacznie przewyższają to, co poszczególne osoby wysłużyły swoim działaniem lub biernością i oporem: "Wejdź do radości twego pana... A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów!"
Mowa Jezusa jest zatem apelem nie tylko o pomnażanie swoich darów, ile raczej o uznanie i czynną współpracę z łaską Bożą w pomysłowym spełnianiu woli Bożej.
Zwróćmy teraz jednak uwagę na drugi wymiar tejże przypowieści, wskazujący na konieczność przynoszenia owocu. Tak jak niewiasta, symbol mądrości, opisana w pierwszym z dzisiejszych czytań, jesteśmy wezwani, by "pracować starannie rękami, otwierać dłoń ubogiemu, do nędzarza wyciągać ręce". Jak człowiek bojący się Pana, wychwalany w Psalmie 128, winniśmy "spożywać owoc pracy rąk swoich", starając się tworzyć rodzinę społeczność radosną i szczęśliwą, powinniśmy pracować w sensowny sposób. Ten sens, winien być odczytywany w prawym sumieniu każdego dnia.
Na podobieństwo chrześcijan z Tessalonik, do których Paweł kieruje list dzisiaj czytany, jesteśmy wezwani do tego, by być "synami światłości i synami dnia" nie ulegając pokusie uśpienia: "Nie śpijmy jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi". Tak jak słudzy, którzy wysłużyli dwa i pięć talentów, jesteśmy wezwani do tego, by nigdy nie uważać Bożych darów za zimne, drogocenne kamienie, które należy tylko pilnie strzec, ale raczej za ziarno do zasiania i do uprawy, które ma stać się kłosem i drzewem. "Wiara ma trzy wy miary: wiara jest słowem na ustach, wiara jest prawdą w sercu, wiara jest dziełem, które czynimy".