Jego Eminencja kardynał Joseph Zen Ze-kiun
Wiele wskazuje na to, że papież Franciszek nie wie, czym naprawdę jest komunizm. W innym wypadku nie podejmowałby dialogu z chińskim rządem – mówi Jego Eminencja kardynał Joseph Zen Ze-kiun, emerytowany biskup Hongkongu, w rozmowie z Krystianem Kratiukiem.
Czy zgadza się Ksiądz Kardynał z niepopularnym dziś w Kościele poglądem, zgodnie z którym Watykan negocjując porozumienie z rządem Chin, wykazuje się brakiem roztropności lub nawet naiwnością?
– Cóż, moim zdaniem Ojciec Święty nie ma po prostu dużego doświadczenia w kontaktach z chińskimi komunistami i dlatego decyduje się na takie kroki. W Ameryce Południowej, skąd pochodzi papież, komuniści bywali prześladowani, więc kto wie, być może papież nawet odczuwa coś na kształt sympatii do nich? Ale nie sądzę, by nikt w Stolicy Apostolskiej nie wiedział o tym, jak naprawdę wygląda sytuacja w Chinach i czym jest chiński rząd. Ale brak osobistego doświadczenia, czym jest prawdziwy komunizm, może sprawić, że komuniści z Pekinu zwyczajnie oszukają urzędników Watykanu. Są bowiem mistrzami w grze słowami. Bardzo więc martwię się, jak będzie wyglądało to porozumienie.
Skoro sądzi Ksiądz Kardynał, że ludzie z Ameryki Łacińskiej mogą nie znać prawdziwego komunizmu, muszę dopytać, czym ów prawdziwy komunizm jest?
– Komunizm to totalitaryzm. Tylko ludzie mający osobiste doświadczenie wiedzą, czym jest totalitarny reżim – jak nazizm czy właśnie komunizm. Jan Paweł II to wiedział, nawet Benedykt XVI to wiedział. Ale obawiam się, że nie wszyscy to wiedzą.
A totalitaryzm jest – jak sama nazwa wskazuje – totalitarny. Żąda więc wszystkiego i nie akceptuje kompromisów. Od każdego wymaga, by stał się niewolnikiem. To straszne, że ludzie z Watykanu tego nie czują i podejmują z nim negocjacje. Tam na pewno padną słodkie słowa, które jednak nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Dlaczego, zdaniem Księdza Kardynała, po ewentualnym podpisaniu porozumienia z komunistami zagrożona będzie wolność Kościoła?
– Sądzę, że wskutek podpisania tej umowy autorytet i władza papieża będą szanowane wyłącznie na papierze. W praktyce bowiem zbyt dużo mocy decyzyjnej zostanie przekazane rządowi. To on będzie miał wkrótce decydujący wpływ na obsadzanie urzędów kościelnych w Chinach, przy pełnej zgodzie Watykanu! A najgorsze jest to, że rozmowy są całkowicie tajne i nic nie wiemy o tej umowie – jedynie to, co do prasy przecieka ze strony kościelnej, która bardzo się cieszy z postępu rozmów. Komuniści twierdzą, że władza papieża zostanie uszanowana, ale to wielkie oszustwo. Oni chcą mocy decyzyjnej, aby wskazywać kandydatów na biskupów katolickich, spośród których papież tylko wybierze najlepszego jego zdaniem kandydata. Przecież taka wizja to kompletny fałsz.
Wszystko to ma się w dodatku odbywać za pośrednictwem Konferencji Episkopatu Chin. W swoim liście do katolików w Chinach papież Benedykt XVI pisał, że aktualne Kolegium Biskupów Katolickich Chin nie może zostać uznane przez Stolicę Apostolską za Konferencję Episkopatu – gremium to nie jest prawowite, ponieważ są w nim nieprawowici biskupi, a z drugiej strony nie wchodzą doń biskupi Kościoła podziemnego, zależnego wyłącznie od papieża. Nie można więc mówić o istnieniu Konferencji Episkopatu Chin. Kolegium Biskupów Katolickich Chin nie jest samodzielne – jego spotkania zwołują agendy rządowe!
I w takiej sytuacji mamy uznać, że papież będzie miał ostatnie słowo co do nominacji biskupów? Że może zawetować wybór, jeśli przedstawi mu się samych złych kandydatów? Ile razy? To musi doprowadzić do paraliżu i ogromnej presji na Ojca Świętego. W końcu będzie musiał się zgodzić na któregoś z komunistycznych nominatów. Nominatów‑ateistów. Nie rozumiem tej inicjatywy. Nie rozumiem, jak można w ogóle o niej rozmawiać. To wręcz niewiarygodne.
Ale przecież dialog jest wielką wartością, wiele się o nim mówi w Watykanie…
– Dialog jest niezbędny, jest bardzo ważny, ale musi być prowadzony w zgodzie z zasadami. Sam papież Franciszek powiedział w Korei, przy okazji Azjatyckich Dni Młodzieży, do biskupów Azji, że: w dialogu należy zawsze pozostać wiernym własnej tożsamości. Nie wolno jej negować tylko po to, by zrobić uprzejmość drugiej stronie. My jesteśmy katolikami i mamy nimi pozostać. Dopiero na drugim miejscu jest konieczność otwarcia swego serca, aby słuchać, co ma do powiedzenia rozmówca. Tak więc dialog jest konieczny, ale porozumienia nie wolno osiągać za wszelką cenę. Dlaczego? Ponieważ to nie zależy wyłącznie od nas! To zależy także od drugiej strony! Jeśli ona nie godzi się na coś rozsądnego, my nie możemy godzić się na konkluzję. Nie możemy pozwolić, by zrobiono z nas niewolników!
Niektórzy komentatorzy zauważają jednak, że chińscy katolicy nie protestują przeciwko temu porozumieniu, więc wszystko jest w porządku.
– Bez żartów! Jak można się spodziewać protestów ze strony chińskich katolików? Przecież im nie wolno się odzywać – w przeciwnym razie natychmiast zostaliby ukarani przez władze. Rzeczywistość nie wygląda tak, jak coraz częściej przedstawiają to zapraszani do Chin i ulegający tamtejszej propagandzie zachodni dziennikarze. Chińscy działacze społeczni siedzą w więzieniach – mogą je opuścić tylko jeśli publicznie przeproszą rząd i ogłoszą, że się mylili. W Chinach ludzi się więzi i upokarza. Nikt też nie oczekuje od wiernych w takiej sytuacji, by podnosili głos przeciwko Watykanowi i rządowi jednocześnie.
W jaki sposób może się zmienić życie chińskich wiernych po ewentualnym podpisaniu tego porozumienia?
– Co sądzi o swym kapłanie człowiek, który najpierw usłyszał, że coś jest grzechem śmiertelnym, a potem usłyszy, że jednak wcale nie? Przecież w Kościele podziemnym księża są surowi – mówią wiernym, że nie wolno im chodzić do kościołów stowarzyszenia patriotycznego, bo to grzech śmiertelny! A teraz papież ma im powiedzieć, że wszystko to odwołane? To po co spotykać się w ramach Kościoła podziemnego i tam przystępować do sakramentów, skoro można przyjmować je w „Kościele oficjalnym” i nie ryzykować tym samym życia i wolności?
Czy widzi Wasza Eminencja nadzieję na prawdziwą wolność Kościoła w Chinach?
– Jestem katolikiem, więc wiem, że cud może się zdarzyć nawet z dnia na dzień. W Polsce też do niedawna rządzili komuniści, ale teraz cieszycie się wolnością. U nas tej wolności nie ma. Wciąż kilku biskupów pozostaje w więzieniach lub w aresztach domowych, od czasu do czasu jakiś kapłan ginie w tajemniczych okolicznościach. Zmiany naszej sytuacji – czy to za pięć tygodni, czy za pięćdziesiąt lat – nie łączę z kompromisem, nad którym pracuje dziś Watykan. Ważne jest, aby nie ustawać w modlitwie o nawrócenie komunistów. Wtedy może dojść do pokojowej transformacji. Oni nie chcą pokojowej rewolucji, ale my tak. Dziękuję za rozmowę.
Źrodło; Polonia Christiana, LIPIEC–SIERPIEŃ 2017 NR 5 7
Fot. Stephen Shaver/AFP/East News Fot. Gilles Sabrie/LightRocket/Getty