Co to znaczy być człowiekiem.
Czysta „ludzka natura” w swoim pierwotnym stanie nie stanowi moralnie normatywnego wyznacznika. Nasz ludzki stan nie jest już stanem niewinności; ani też nie jest stanem człowieka upadłego i jeszcze nieodkupionego; jest stanem człowieka, który upadłszy, teraz jest odkupiony przez łaskę, człowieka, który zapadłszy się poniżej poziomu tego, co ludzkie, został przywrócony na wyższy poziom, niezmiernie przewyższający ten wcześniejszy. Czysta ludzka natura przepadła, nie jest niczym więcej niż normatywnym ogólnikiem. W dramatycznej zawierusze upadku i odkupienia nigdy już nie uwolnimy się od trzech dręczących nas duchów: naszej pierwotnej niewinności, jej utracenia przez grzech oraz naszego zbawienia przez łaskę.
Dlatego właśnie Tomasz uważa, że skoro ponownie mamy umieć dostrzec to, co normatywnie ludzkie, to nie dokona się to za pośrednictwem pewnego obrazu „człowieka naturalnego”, odtworzonego na sposób jakiejś teoretycznej rekonstrukcji wizerunku dobrej osoby na podstawie szczątków w postaci naszego upadłego stanu. Jak uważał Arystoteles, jedyna możliwość to przyjrzenie się, jak faktycznie żyje „dobry człowiek”, o ile uda się takiego znaleźć - co oczywiście Arystotelesowi się nie udało. Tomaszowi jednak - owszem. I dlatego właśnie ta potężna druga część Summa theologiae (zawierająca być może najwszechstronniejszy, jaki kiedykolwiek powstał, opis cnót składających się na dobre życie, czyli nawyków i zwyczajów szczęśliwej osoby) ma sens w strukturze teologicznej i pedagogicznej tylko o tyle, o ile odczytuje się ją w relacji do chrystologii, a szczególniej do tego szkicu życia Chrystusa, którym jest trzecia część Summy. Dopiero bowiem w Chrystusie na nowo zaczyna być widoczne to, co normatywnie ludzkie. W tym, co Chrystus głosił, w tym, co Chrystus czynił, w ludziach, z którymi Chrystus się zaprzyjaźniał, w tym, jak Chrystus z nimi jadł i jak się z nimi modlił, i jak z nimi płakał, w tym, co Chrystus wycierpiał, w tym, jak Chrystus umarł - w tym wszystkim widać, co naprawdę znaczy być człowiekiem. Nie jest to już jakiś słaby i abstrakcyjny moralny zarys, lecz chromatycznie i gęsto odmalowany portret, co więcej: opowieść o prawdziwym życiu. I nie jest też przypadkiem, że w tym życiu widać cenę, jakiej wymaga grzeszny świat od tego, kto usiłuje naśladować to człowieczeństwo. To jest Chrystus, który tuż przed śmiercią, w wyniku egzekucji zarządzonej pozasądowo na podstawie zalecenia większości w zdeprawowanej komisji bardzo religijnych ludzi, oświadczył swoim wyznawcom, że odtąd będą jego „przyjaciółmi”. Zdaniem Tomasza w tym momencie, w ostatniej mowie Jezusa, kiedy wzywa swoich uczniów do przyjaźni ze sobą, zaprasza ich On do udziału w swoim boskim życiu, tak by zostało ono przywrócone w ich własnym ludzkim życiu. Dzięki temu, będą się uczyć stawać się - tak jak On - naprawdę człowiekiem w jedyny możliwy obecnie sposób: przez łaskę, jaką jest nasz udział w samym boskim życiu. Według Tomasza jedyna droga, którą ludzie mogą dotrzeć z powrotem do swojego prawdziwego człowieczeństwa, prowadzi przez łaskę, która jest równie nowym prawem wolnego pragnienia. Człowiek może na powrót stać się człowiekiem tylko wówczas, gdy przez łaskę jako niezasłużony czysty dar przyjaźni z Bogiem będzie się stawał kimś w i ę c e j niż człowiekiem.
Por. D. Turner, Portret. Tomasz z Akwinu.