Kilka myśli o woli człowieka
Modlitwa jest „jakimś wykładnikiem [interpretativa] ludzkiej woli” (św. Tomasz z Akwinu, Summa teologii, III, q. 21, a. 4, corp), tak byśmy dzięki przedstawianiu doświadczanych przez nas pragnień Bogu, prosili również o „odsłonięcie”, „objaśnienie” nam tych pragnień, a tym samym uwolnienie ich prawdziwego znaczenia, p r a w d z i w e j potrzeby, która jest poowijana, „zaplątana” w całej tej towarzyszącej ich doświadczaniu mętności, pożądań, emocji. Dlatego, mówi Tomasz, powinniśmy się modlić tak, jak Jezus w ogrodzie Getsemani, „w odpowiedzi na to, czego pragną zmysły” „secundum sensualitatem” (Tamże, a. 2 corp). Kiedy bowiem modlimy się tak jak Jezus wtedy, ze zmysłowej (zwierzęcej) potrzeby i pragnienia - bo Jezus bał się śmierci, tak jak w naturalny sposób boi się jej każde zwierzę - umieszczamy tę zwierzęcą potrzebę i pragnienie w ramach objaśniającej mocy samej boskiej woli: jedynie w niej odkryjemy swoją własną prawdziwą wolę.
Św. Augustyn komentując modlitwę Jezusa w Gethsemani napisał: „Oto, rzecze [Jezus], zobacz siebie we mnie. Ponieważ możesz chcieć dla siebie czegoś odrębnego, niż chce Bóg” (Augustyn, Objaśnienia psalmów, 32,1), jedynie w ten sposób, w modlitwie s z c z e r e g o pragnienia, jest jakaś szansa, że odkryjemy, jakie są nasze p r a w d z i w e pragnienia, nasza prawdziwa wola.
Nasze prawdziwe potrzeby, są dla nas swego rodzaju prawem, ponieważ są dla nas elementem normatywnym, trochę tak jak obowiązki płynące z jakiegoś prawa, ale „w naturalny sposób”, co oznacza tu głównie tyle, że nasze prawdziwe potrzeby są normatywne nie na sposób narzucony z zewnątrz przez jakiś dekret, lecz dlatego, że wypływają z ich konstytutywnego dla bycia człowiekiem charakteru. Jeśli bowiem chodzi o życie moralne, to mówimy w istocie rzeczy o pewnego rodzaju s a m o odkrywaniu, o rozumieniu tego, czym jest bycie człowiekiem, ponieważ pragnienia, które wzbudza w nas łaska, a przez modlitwę nam je objawia, nie są pragnieniami jakiejś innej natury niż nasza, lecz są pewnym danym nam objawieniem na temat tego, ku czemu jako ludzie jesteśmy stworzeni, to znaczy objawieniem bycia człowiekiem.
Takie jest ujęcie katolickie woli jako dynamizmu przemyślanego przez rozum, a nie ślepej furii.
W moralnym słownictwie Tomasza prawie nigdy nie pojawiają się żadne łacińskie słowa stosowane na oznaczenie obowiązku, na jakie zwykle natrafiamy w kontekstach związanych z prawem, ani też żadne im pokrewne - nie ma ani obligare, ani debere, ani opportere. Narzędziem gramatycznym, którego Tomasz używa do wyrażenia sposobu, w jaki nasze najgłębsze naturalne pragnienia stawiają wymagania naszemu zachowaniu, jest najczęściej gerundivum: „to a to powinno zostać zrobione”, albo te gerundium: „to a to jest do zrobienia”. A „do zrobienia” jest to, czego wymagają w danej sytuacji potrzeby i pragnienia, którym to najlepiej służy.
Jak mówi nam Tomasz, świadomość, że prawdziwe ludzkie pragnienia mają normatywny charakter, jest tak podstawowa dla życia praktycznego, jak zasada sprzeczności dla życia teoretycznego czy te spekulatywnego. Nie można myśleć ani; mówić logicznie, nie można rozumować przekonująco, jeśli nie przestrzega się zasady, że twierdzenie p oznacza zaprzeczenie nie-p; podobnie nie można oceniać ani działać z jakimkolwiek stopniem moralnego rozeznania, jeśli w praktyce życia nie przestrzega się zasady, że „dobro należy czynić [...], a zła należy unikać”, to znaczy, jeśli do tego stopnia jest się pozbawionym zdolności do moralnej percepcji, że nie jest się w stanie widzieć tego, czego w zakresie działania wymaga dobro rzeczy. To prawda, że grzech dokonał w nas dzieła dehumanizacji, a zatem i demoralizacji, jednak nie jest to proces aż tak radykalny, byśmy (z wyjątkiem stanu chorobowego, jakim jest psychopatia) nie potrafili dostrzec różnicy w tym, co dotyczy sposobu działania, między bezmyślnym kopaniem po ulicy papierowej torby a bezmyślnym kopaniem po ulicy niemowlęcia. Pierwsze jest na ogół nieszkodliwe, drugie - zawsze złe; pierwsze może być rodzajem zabawy, drugie wskazuje na całkowitą utratę człowieczeństwa. Istnieje nie tylko antropologiczny, ale również m o r a l n y aspekt wiedzy o tym, co znaczy być człowiekiem, a zatem i wiedzy, co znaczą „prawdziwe” pragnienia prowadzenia takiego życia, że ich spełnienie jest nieodłączne od bycia naprawdę dobrym człowiekiem.
Kiedy więc wolą człowieka targają zmienne emocje, pożądania, etc., kiedy w umyśle panuje chaos informacyjny i nie umieszczamy zwierzęcych dynamizmów potrzeb i pragnień w świetle objaśniającej boskiej woli, to nie odkryjemy własnej prawdziwej woli, nie odkryjemy czego tak naprawdę chcemy, lecz to, czego chcą inni. A przecież ku wolności wyswobodził nas Chrystus!
Uważam że za dużo jet nam narzucane z zewnątrz! Zmuszają do ślepego posłuszeństwa różnym tzw. autorytetom, ślepej wiary, ślepej pogodni za pożądaniami. Wydaje mi się, że owi dyktatorzy po prostu nie modlą się prawdziwie, czyli nie umieszczają praktycznie w modlitwie swojej woli w objaśniającej mocy woli boskiej. Tylko chcą na siłę przepchnąć własną wolę. Smutek mnie ogarnia jak na to wszystko patrzę na rożnych płaszczyznach. Jadą na chama, jak by byli naszymi panami, właścicielami... Trzeba nam wreszcie samemu zacząć myśleć!
Również Kościół katolicki to nie koszary wojskowe takiego czy innego przywódcy duchownego, jego prywatne rancho, ale to Mistyczne Ciało Chrystusa, którego tylko On jest Głową. Przez swoją śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie nabył nas dla siebie. Przypominam!